poniedziałek, 17 marca 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.8

          Witam wszytkich! Jest.. Kolejna część, dość długo wyczekiwana... Po mału, po mału i coś idzie wyskrobać. Mam nadzieję, że się spodoba. Miłego czytania :)


                              Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.8


               - Ala ..- Zapytał mnie kiedy jechaliśmy na kolację do Leona.
- Hmm?- Spytałam i odwróciłam głowę w jego stronę.
- Co byś powiedziała na dwu tygodniowu urlop i wyjazd do Szwajcari? Chciałbym powiedzieć moim rodzicom..- Zaskoczył mnie.. Ale tylko tak troszeczkę. Wiedziałam, że Maks w końcu będzie chciał abym poznała jego rodziców. Nie myślałam, że aż tak szybko to nastąpi. W końcu mógł mieć jakieś wątpliwości... Miałam męża. Niestety... W pewnym momencie miałam chwilę zwątpienia. Jednak przeszło mi to dość szybko. Z Kamilem nie spałam od sześciu miesięcy, więc to nie jest możliwe, aby to on mógł być ojcem. To musi być człowiek, który siedzi koło mnie. Nie ma innej możliwości.
- Bardzo chętnie, ale pojutrze mam pierwszą rozprawę. Znając Kamila to nie będzie krótka droga.. A może jak się dziecko urodzi? Albo mam lepszy pomysł.. Niech oni pzyjadą tutaj.
- Też nad tym myślałem, ale ojciec jest po operacji. Nie może się zbytnio przemęczać. Ale może masz rację? Pojedziemy jak się Kellerątko urodzi.
- Kellerątko?- Wybuchłam śmiechem.
- No, a co? Powiedz mi może ,że nie?
- Tak,tak.- Wysypałam kiedy zaparkowaliśmy pod domem Jasińskich.
                                                             
                                                                              ***

             - Cześć dzieci, co tak długo?
- Korki tato, korki.- Od powiedziałam.
- Chodźcie szybko, bo wystygnie Wam całe jedzenie.
       
                Po zjedzonej kolacji przenieśliśmy się do salonu. Wszyscy opowiadali o spędzonym dniu w pracy, operacjach, pacjentach , a ja wsłuchiwałam się we wszystko z zaciekawieniem. Filip musiał wyjść wcześniej bo przyjechała do niego siostra z niezapowiedzianą wizytą. Miły jest.. Przystojny... Mogliby być razem.. A "mój' Maks cały czas rzucał mi ukradkowe spojrzenia ,ale ja go ignorowałam. Długo jednak nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. O koło dwudziestej drugiej razem z moim " chłopakiem" zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Jak się to okazało nie było takie proste. Beata zaczęła się upierać abyśmy zostali, bo po nocy nie wypada jeździć. Wymyślała to coraz bujniejsze wymówki. W końcu doszliśmy do rozwiązania. Ja zostałam, a Maks pojechał do siebie. Umówiliśmy się na popołudnie.
Pomogłam sprzątać ze stołu. Nie miałam jednak na tyle odwagi, aby ujawnić im prawdę na temat ciąży. Nie wiem co było dla mnie oporą. To była moja rodzina.. Fakt... Nie znamy się jakoś strasznie długo, ale znam ich na tyle dobrze, że można im bezgranicznie zaufać.
 
                                                                ***

                 Leżałam w łóżku i myślałam ile wydarzyło się w moim życiu w tak krótkim czasie. Moje oczy powoli zamykały się, gdy nagle do pokoju weszła moja siostra.
- Śpisz?
- Nie..- Od powiedziałam i podciągnęłam się wyżej, aby mogła usiąść.
- Możemy porozmawiać?
- Pewnie.
- To może ja zacznę. Jakie wrażenie zrobił na tobie Filip?
- Znakomite.
- Poważnie?
- Mhm...
- A jak myślisz? Co myśli na ten temat tata?- Przykryła się kołdrą i położyła obok mnie.
- Według mnie to bardzo dobrze... Nawiązał z nim kontakt... Rozmawiali.. Było spoko..
- Też mam taką nadzieję...Kochasz Go?
- Kogo?- Spojrzałam na Beatę.- Maksa?
- No tak.
- Pewnie,że go kocham. Muszę Ci coś powiedzieć.. Ważnego... Jestem w ciąży.- Beata zastygła w bezruchu, a ja odetchnęłam z ulgą. Cały mój niepokój ulotnił się w kosmos.
- Wspaniale! Maks wie?
- Wie.
- Jejku.. Siostra... Czemu ty mi wcześniej nie powiedziałaś?
- Bałam się. Sama nie wiem czego.
- Jesteśmy rodziną. Wiesz o tym? Wiesz. No właśnie to czego się bałaś?Przecież teraz musi być już tylko lepiej.- Przytuliła się do mnie i po nie całych dwóch minutach, zasnęła. Uśmiechnęłam się sama do siebie i gratulując sobie po raz kolejny wspaniałego mężczyzny. Po czym poszłam w ślady mojej siostry.
       
                                                                  ***

               Poczułam delikatne smyranie po nodze, a następnie usłyszałam krzyk mojej siostry.Zarwałam się, a przy łóżku zauważyłam uśmiechniętego Maksa.
- Maks!!- Wykrzyknęła Beata.- Obudziłeś mnie! Nienawidzę Cię!- Krzyknęła i wybiegła z pokoju.
- Cześć kochanie. -  Podszedł do łóżka i położył za moimi plecami.
- Co ty tu robisz?
- Niespodziankaaa. Podoba Ci się?
- Bardzo- Od powiedziałam, po czym pocałowałam Go.
- Słuchaj... Bo tak sobie myślałem wczoraj jak byłem sam... Nie chciałabyś ze mną zamieszkać?- Nie spodziewałam się , że tak szybko mi to zaproponuje. Odwróciłam się w jego stronę i podparłam się na łokciu nie ukrywając zdziwienia. Rozchyliłam delikatnie usta, a on od razu wpił się w nie. - Właśnie takie poranki chce mieć codziennie.- Powiedział do mnie szeptem.- To co?
- Zgadzam się. - Przyciągnęłam go do siebie i jak najmocniej się w niego wtuliłam.



środa, 5 marca 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście... cz. 7

                 Witajcie! Ojej... Troszkę długo mnie tu nie było, za co ogromnnie Was przepraszam.. Po prostu mam ogrom nauki... Post ten napisałam już dawno, ale nie byłam w stanie Go opublikować , bo miałam go napisanego w zeszycie... Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie , ale nie chcę wtawiać byle jakich postów, które mają jeden akapit... Wolę wstawić raz na dwa tygodnie jeden, a porządny post.. To tyle wytłumaczenia z mojej strony.. Mam nadzieję, że będzieciewyrozumiali... Z góry dziękuję ;) I zapraszam oczywiście do czytania i wyrażenia swojej opinii ;)


                  Koszmar za koszmarem i nagle szczęście... cz.7
                      

                                                                       ***
               W następny dzień dostałam wypis ze szpitala oraz zwolnienie  na następny tydzień. Maks zajmował się mną tak, aż nawet czasamiprzekraczało to granice normalności. Niekiedy stawało się to lekko denerwujące... Ale zawsze nabierałam do tego optymistycznego spojrzenia. Przecież z Kamilem nigdy w życiu bym takiego uczucia nie doznała. Kiedy zawsze zabierałam się na to aby powiedzieć Maksowi o ciąży to zawsze mi coś przerywało. Wiem jednak, że  ta informacja bardzo by go ucieszyła.
                                                                     ***

                 Stałam pod szpitalem,  czekając na Kellera.. Wiem,wiem, że to dość spory kawałek od Maksa do Copernicusa, ale ja już nie mogłam wytrzymać psychicznie w domu. Niby nie mieszkałam u Maksa , ale i tak większość czasu spędzałam u niego...
Czekałam jeszcze chwilę, gdy nagle zauważyłam wychodzącego Maksa... Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym chciałam podnieść rękę aby mnie szybciej zauważył. Jednak jemu nie było to potrzebne. Podszedł do mnie i musnął moje usta.. Nagle zauważyliśmy jak podchodzi do nas Leon.
- Cześć dzieci...
- Hej.. - Odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Wpadniecie dzisiaj do nas wieczorem? Będzie Beata z Filipem.
- No w sumie moglibyśmy wpaść. - Powiedział Maks.
- To jesteśmy umówieni? W takim razie widzimy się wieczorem. Do zobaczenia.
- Pa. - Odpowiedziałam.
Złapałam Maksa za rękę i ruszyliśmy w stronę niewielkiego parku.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?- Spytał mnie, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek. Nie ukrywałam wtedy zdziwienia.
- Maks... To było takie nagłe... Dowiedziałam się o tym jak leżałam w szpitalu... Nie miałam pojęcia jak mogę Ci o tym powiedzieć..
- Zaraz, zaraz. Moment, moment o czym ty mówisz?
- No mówiłeś , że już wiesz..- Zastanawiałam się dlaczego moja odpowiedź go tak zdziwiła.
- Chodziło mi o przeszczep. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?- O Boże.. Ale wtopa!
- Maks... Nie chciałam Cię martwić.- Wysypałam zastanawiając się jak może brzmieć kolejne pytanie.
- Ale Ala... Co ty w ogóle sobie wyobrażasz.. Kocham Cię.. Głuptasie... A tak z innej strony o czym ty mówiłaś?
- Maks...-Położyłam swoją dłoń na brzuchu i spojrzałam na niego spode łba.. Uśmiechnęłam się.. Nagle na jego twarzy pojawiło zdziwienie, a następnie szeroki uśmiech.. Nie musiałam już nic mówić.
- Żartujesz? - Pokiwałam przecząco głową... To wspaniale!- Wziął mnie na ręce ( Tak jak pannę młodą) i zaczął iść przed siebie.
- Maks puść! Proszę!- Posłusznie postawił mnie na ziemi i zatopił się w moich ustach.
- Kocham Cię. - Wyszeptał , kiedy już stykaliśmy się czołami.
- Ja ciebie też.- Nagle pociągnął mnie za rękę i ruszył szybkim tempem.
- Chodź, zbieramy się. Słuchaj.. Musimy powiedzieć Leonowi, Beacie, moim rodzicom.. Trzeba kupić łóżeczko, nosidełko, ubranka,pomalować pokój..
- Stop! Maks to dopiero początek ciąży.  Spokojnie ze wszystkim zdążymy.
- Ale Alicja to nie jest takie proste. A... I jeszcze jedno... Jedna operacja na tydzień, aż do szóstego miesiąca... A potem...
- A potem?
- A potem...
- A potem?
- Potem będziesz siedzieć w domu.
- Maks... Nie tylko nie to... Żartujesz?- Stanęłam w miejscu i tupnęłam nogą- Nigdzie z tobą nie idę!- Powiedziałam, kiedy zaczął się ze mną szarpać.
- W takim razie... Nie pozostawiasz mi innego wyboru. - Wziął mnie na swoje plecy ( Tak zwanego ' na barana' ) i ruszył przed siebie.
- Maks! Zostaw!
- Nie wierzgaj tak tymi nogami, bo nie mogę Cię utrzymać. - Pocałowałam go w szyję, a potem w polik.
- Kochany jesteś- powiedziałam mu, szepcząc- Poczerwieniałeś- Uśmiechnęłam się.
- Ja? No coś ty...
- Ale naprawdę... Jak burak..
- Sądzisz , że jestem burakiem?- postawił mnie na ziemi.
- Ale ja lubię buraki.
- A umówisz się w sobotę z burakiem?
- Z moim burakiem?Zawsze- Po czym pocałowałam go namiętnie.
                                                                        ***