niedziela, 23 lutego 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście... cz.6

       
           Cześć kochani! Już dzisiaj pierwszy odc. na Tvn Player, kto się cieszy? Aby trochę skrócić ten męczący i dłużący się czas, zapraszam Was na kolejną część. Myślę, że będziecie zadowoleni :)
 Życzę miłego czytania i oczywiście oglądania ;)



                                 Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.6


                     Nagle poczułam jak moje ciało zostaje przenoszone na łóżko, po czym zostałam przykryta kołdrą. Słyszałam głosy mojej siostry i Maksa, jednak nie mogłam otworzyć oczu. Wszystko słyszałam, czułam , ale nie mogłam pokonać tej jedynej bariery.. Moich oczu, które znajdowały się wtedy pod strasznie ciężkimi powiekami. A wracając do jednaj z poprzednich rzeczy...Czułam...No właśnie. Był to chyba uścisk Maksa.... Na pewno to był on. Jego ręce są wyjątkowe jak nikogo innego.Słyszałam również jak mówił mi , że mnie kocha- nawet tak po niewielu spotkaniach. Mimo tego, że to ja zerwałam z nim wszystkie kontakty, to on czuwał przy moim łóżku mówiąc, że wszystko będzie dobrze...

                                                                         ***

                        Obraz stawał się coraz bardziej wyraźny. Zaczęłam szybciej mrugać oczami, aby wszystko móc zobaczyć. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam Maksa. Spał z głową położoną na moich kończynach dolnych. Mimo tego , że spał to uścisk jego dłoni był nadal mocny- tak jak wcześniej. Lekko uniosłam prawą rękę do góry i delikatnie dotknęłam Maksa. Sprawiło to , że od razu jak poparzony się obudził- a może ocknął?
Uśmiechnęłam się delikatnie do niego, a on odwzajemnił gest.
- Maks... - Wyszeptałam ledwo słyszalnie.
- Wszystko wiem... Beata...
- A mówiła Ci o moim mężu?- Zaczęła się nie pewnie podnosić, ale ten od razu mnie powstrzymał.
- Spokojnie... Leż i niczym się nie denerwuj...Wiem wszystko...
- Wybaczysz mi?- spytałam
- No jasne , że tak. Od razu się domyśliłem, że coś jest nie tak. Przesuniesz się trochę? Bo na tym krześle jest nie zbyt wygodnie.
- Chodź.- Przesunęłam się prawie na koniec łóżka, ale Maks po sekundzie przysunął mnie do siebie- Pocałuj mnie.-Oznajmiłam. Keller oczywiście spełnił moją prośbę i jakby bojąc się, że zrobi mi krzywdę delikatnie pocałował. Odsunął się ode mnie i wtulił się w moje włosy. Przy nim czułam się bezpiecznie. Kochałam go za to , że po prostu był.

                                                                           ***

                        Otworzyłam oczy i poczułam mocny ból brzucha. Zgięłam się w pół, po czym pobiegłam jak najszybciej do łazienki.Zwymiotowałam. Domyślałałam się czym to może być spowodowane... Ale to było tylko raz... Jest jedna szansa na milion.... To nie może być ta... A może zwyczajnie się zatrułam? Ale przecież nie wczoraj takiego nie jadłam co mogłoby spowodować poranne mdłości. Wyszłam z pomieszczenia, idąc powoli przez oddział. Mimo tego, że nie była zbyt wczesna pora ,to i tak było tu mało osób. Weszłam do sali i zauważyłam Piotra, przeglądającego moją kartę:
- Coś się stało?- spytałam, siadając na łóżku.
- Mam wyniki.
- Dobre czy złe?
- Chyba dobre- uśmiechnął się- jesteś w ciąży.
- Naprawdę?- Mimo tego , że jeszcze pięć minut temu miałam wątpliwości czy jestem gotowa zostać matką, to teraz już ich nie miałam. Wiedziałam, że teraz jestem odpowiedzialna za  dwa życia... Za mnie i za malutką istotkę, które noszę pod sercem.
-To tym były spowodowane e wszystkie omdlenia. Teraz musisz  o siebie dbać.
Nagle drzwi szeroko się otworzyły, a do sali wpadł mój mąż. O dziwo trzeźwy.
- Co? W jakiej ciąży? Spałaś z nim idiotko?
-Kamil...
- Proszę , stąd wyjść!- Powiedział stanowczym tonem Piotr.
- Znowu mi Pan rozkazuje?- Kamil nie zapanował nad swoimi emocjami. Uderzył Wanata w twarz. Zasłoniłam oczy rękoma. Nie chciałam na to wszystko patrzeć. Po chwili do sali wbiegła ochrona i wyciągnęli z niej Kamila siłą. Piotra zabrała dr Żelichowska, a do mnie natychmiast przybiegł Maks.
- To był on?
- Mhm...- Powiedziałam, a łzy same wydostały się na zewnątrz. Maks przytulił mnie najmocniej jak się tylko dało.
- Nie bój się.... Wszystko będzie dobrze...
Kochałam Maksa za to , że tak się mną opiekował i dziękowałam Bogu, za to , że spotkałam tak wspaniałego człowieka- nawet poznanym w tak beznadziejnych okolicznościach. Zastanawiałam się tylko jak mu powiedzieć o ciąży...

piątek, 21 lutego 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.5

             
 
                                 Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.5
                                                    ***
              Kolejne dni opierały się przeważnie tylko na płaczu i patrzeniu przez okno w nie określony punkt. Akurat przez owe dni codziennie padało co jeszcze bardziej mnie dobijało. Zastanawiałam się tylko nad jednym: Jak mogłam być tak głupia, żeby związać się z człowiekiem , który tak naprawdę w domu pokazywał swoje prawdziwe oblicze. No ale... " Szczęście człowieka oślepia." - Jak to mówi owy cytat. Na początku w ogóle nie pomyślałam, że to może być prawdą... Jednak trzeba to przeżyć samemu, aby dowiedzieć się jak bardzo to boli...
Najbardziej bolało mnie to ,że musiałam ograniczyć kontakty z Maksem wyłącznie do zawodowych... Z dręczących mnie prze ostatnie dni pytania, wyrwało pukanie do drzwi:
- Mogę?- Spytała mnie brunetka z burzą loków.
- Tak,tak- powiedziałam i podciągnęłam się do góry, aby moja siostra usiadła na drugim końcu łóżka.
- Wiesz, że.jutro kończy Ci się urlop? Będziesz musiała iść do domu, aby wziąć sobie ubrania i dać przede wszystkim pozew rozwodowy Kamilowi.
- Wiem, wiem... Tylko najgorsze jest to, że zerwałam wszystkie kontakty z Maksem.
- Co zrobiłaś?- Zapytała mnie z nie dowierzaniem.
- Zerwałam z nim prywatne kontakty. To było takie nagłe. Nie wiem co się wtedy ze mną działo. Kamil powiedział, zew jak nie zerwę z nim kontaktów to wsadzi go do więzienia i... I.... Zrobiłam to pod wpływem impuls, a teraz nie mam pojęcia jak to odkręcić.
- Siostra, on Cię kocha.
- Skąd masz taką pewność?
- Chodzi po szpitalu jak" chodząca śmierć". Jest blady, a do pacjentów nie podchodzi już zawsze uśmiechnięty.
- No, tak... Ale boję się do niego zadzwonić. Może pomyślał, że chciałam się z nim tylko zabawić. A to on, przecież uratował mi życie.
- Alicja... Ja mu wszystko na spokojnie wytłumaczysz, to na pewno Cię zrozumie... Słuchaj , że nie za bardzo zbiera Ci się do wyjścia, także ja pójdę po twoje ciuchy i położę na stole w kuchni pozew. A ty się jakoś umaluj, ubierz i uczesz bo zabiorę Cię później na gorącą czekoladę.
- Dzięki... A czemu akurat na czekoladę?
- Bo mam na nią straszną ochotę.Pa.
- Na razie i jeszcze raz dziękuję.
                                                                      ***
     Następnego dnia...

                       Stoję przed szpitalem i ktoś zatrzymuje mnie nie pozwalając do niego wejść. Odwracam się i widzę ledwo stojącego na nogach Kamila:
- Co ty tutaj robisz? Pamiętasz o naszej umowie? Miałeś nie pzychodzić do mnie, kiedy jestem w pracy.
- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Jaki rozwód? Jaki pozew?
- Ile wypiłeś?
- Przecież ja nic nie piłem.- Zaczął się ze mną szarpać.
-Idź stąd! - Powiedziałam.
- Nigdzie nie idę.- Na moje szczęście akurat do szpitala szedł Piotr. Krzyknął na mojego męża , ten od razu opuścił parking szpitala. Podziękowałam mu i udałam się do szatni.
Jak on mógł mi w ogóle coś takie zrobić? Umawialiśmy się, że nie będziemy przeszkadzać sobie w pracy. Ale wielkiego Pana prokuratora zostawiła pewnie kochanka... I żona. Dlatego miał powody do świętowania. Z natłoku myśli, które wciąż rosły i rosły w mojej głowie, wyrwał mnie głos Guły, który oznajmił , że pilnie potrzebują chirurga naczyniowego. Pobiegłam za nim i tam wszystkie złe wspomnienia zeszły na drugi plan. Na sali operacyjnej trzeba być opanowanym.
Po dziecięciu godzinach wyszłam z bloku ledwo stojąc na nogach. Na szczęście nie operowałam z Maksem. Skierowałam swoje kroki do toalety, aby obyć twarz. Kiedy chciałam odkręcić kurek z zimną wodą zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam tylko jak osuwam się na ziemię... A potem... Potem to już była tylko ciemność.

niedziela, 16 lutego 2014

Opowiadanie.

 Cześć. Nie przybywam dzisaj z kolejną częścią opowiadania. Z tego powodu, że jutro zaczyna się szkoła, notki będą pojawiać się nieregularnie dlatego , że piszę ję na biężąco. Kolejną część nie mam pojęcia kiedy dodam. :/
 Z góry dziękuję za zrozumienie.

czwartek, 13 lutego 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście.. cz.4

       Cześć... Na początek chciałam Wam strasznie podziękować za te wszystkie komentarze i opinie na temat tego nowego opowiadania... Ale z góry mówię Wam , że notki będą się pojawiać co cztery dni... Wcześniej nie dam rady.. Opowiadanie piszę na biężąco , i kiedy się chce , żeby coś sensownego wyszło , potrzeba czasu...Z góry dziękuję za wyrozumiałość i zapraszam do czytania. ;)


                                 Koszmar za koszmarem i nagle szczęście.. cz.4

         
Obudziło mnie delikatnie muskanie po twarzy...Otworzyłam oczy i ujrzałam nademną uśmiechniętego Maksa.:
- Dzień dobry kochanie.
- Hej...
- I jak się spało?
- A bardzo dobrze. Dziękuję.- Powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Poczułam delikatne muśniecię moich warg.. Przyciągnęłam go do siebie. Tak , że przyległ do mnie całym ciałem.. Z początku deliktny pocałunek przerodził się w namiętny i pełen uczuć... Po kolei zaczęliśmy pozbywać się swojej garderoby, żeby zaraz stać się jednością... I tak właśnie się stało.. Od początku zanalęźliśmy  wspólny rytm, a na samym końcu utonęliśmy w morzu pocałunków...

***

        Powoli mój rytm serca wracał do normy. Leżałam wtulona w Maksa, zastanawiając się co przed chwilą zrobiłam... Znam tego faceta góra trzy dni, a już z nim sypiam. Ale... Ja się zakochałam. Wiem może to wydaje się dziwne , ale ja kocham tego faceta. To nie jest takie samo uczecie jak do Kamila.No właśnie Kamil. Boję się wrócić do domu..Ale w końcu kiedyś muszę..Z zamyśleń wyrwał mnie Maks:
- Zjemy coś?
- Tak.- Odpowiadam uwodzicielskim głosem.
- A tu mnie zaskoczyłaś.- Pocałował mnie wyszedł do kuchni.Wstałam i zaczęłam zbierać porozrzucane ciuchy z podłogi. Ubrałam się i skierowałam swoje kroki do kuchni.
- Myślałem , że zjemy w łóżku.
- Mam sprawę do załatwienia.. Totalnie o niej zapomniałam. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Zjem sam.- Zaczał udawać zrozpaczonego.- Jak samotny mężczyzna. Bez kobiety u boku.
- Ojejej.. Wynagrodzę Ci to.- Pocałowałam Go i nacisnęłam klamkę, kiedy nagle poczułam uścisk na dłoni.
- Obiecujesz?- Powiedział szeptem.
- Obiecuję.- Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
     

***

     Byłam już po domem. Nogi się podemną ugięły.. A ręcę zaczęły drżeć. Cholernie się bałam.  Co ja mam mu powiedzieć?Może , że spałam u Beaty? Nie, nie, nie... To by było zbyt oczywiste. Przejrzy mnie... To może u Sylwi? Do niej nie ma numeru, także nie sprawdzi mnie. Otworzyłam drzwi i zdjęłam płaszcz. Usłyszałam odgłos wyłączanego ekspresu do kawy.Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale podtrzymałam się ściany i uchroniłam przed upadkiem. Wyprostawałam się i ruszyłam do jasnego pomieszczenia.
- Alicja?
- Tak.
- Gdzie ty do cholery byłaś?
- U Sylwii.
- Gdzie byłaś?!
- U Sylwii.
-Pytam jeszcze raz! Gdzie do jasnej cholery nocowałaś?!
- U Sylwii.
- Kłamiesz idiotko.- Po raz kolejny zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ale teraz nie od strachu. Poczułam pieczenie w okolicach lewego oka.- A może ty kogoś masz?
- No coś ty.
- Masz kogoś?!
- Nie.
- Czyli masz!Myślałaś, że się nie dowiem?Jak tak to jesteś głupia!
- Nie masz żadnych dowodów!- Poczułam kolejne pieczenie tym razem  koło lewego ucha.
- Jeszcze będziesz , ze mną dyskutować czy powiesz mi prawdę.- Chciałam wybiec , ale on mi to uniemożliwił.- Masz do niego iść i powiedzieć , że zrywasz wszystkie kontakty. Bo jak nie to wsadzę go do więzienia.
- Nie zrobisz tego!
- Uwierz. Zrobię. A teraz idź do pracy! Nie chcę Cię widzieć.
    Wyszłam na dwór i zakryłam lewy polik szalikiem oraz założyłam okulary. Nie mogę pozwolić na to , aby Maks poszedł do więzienia. Kocham Go i nie pozwolę na to.

***

  Dzisiaj nie byłam w pracy. Zadzwoniłam do Eli, że chcę wziąć dwa dni urlopu. Maks dzwonił cały dzień, a ja siedziałam w pokoju Beaty nigdzie nie wychodząc. W końcu zdecydowałam się i wykręciałam numer do Maksa.
- Alicja czemu ty nie odbierasz. Już myślałem , że coś Ci się stało....
- Maks...
- Alicja ty płaczesz?
- Musimy zerwać kontakt. Nie możemy się już więcej spotykać.
- Alicja co się stało? Wytłumacz mi.
- Cześć.


niedziela, 9 lutego 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.3



                                Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.3
         

                  - Dziękuję Maks.- Powiedziałam jeszcze raz.
- Nie ma za co.. Każdy normalny facet postąpił by tak samo.
- No ja na dotychczas spotykałam samych beznadziejnych facetów.Aż pojawiłeś się ty.- Powiedziałam pod nosem.- Pa.
- Na razie.. Polecam się na przyszłość- Uśmiechnął się do mnie.

            Szłam uliczkami Torunia, nie wiadomo dokąd zmierzając. Słońce co jakiś czas przebijało się przez chmury. A miasto tętniło życiem. Dzieci spieszyły się do szkoły. Dorośli do pracy. A ja siedziałam na jednej z ławek i wszystko obserwowałam.. W tym momencie nigdzie mi się nie spieszyło. Dyżur miałam dopiero  popołudniu, ale nie mogłam wrócić do swojego domu. Nie wiadomo jakby zareagował , że nie byłam w domu na noc. A poza tym nie chcę na razie się z nim widzieć. Postanowiłam , że pójdę do Beaty. Tam na pewno znajdą się jakieś moje ubrania. Kiedy byłam już po drzwiami, otrzepałam buty ze śniegu i delikatnie zapukałam. Otworzyła mi Pani Sabinka, mówiąc , abym weszła czym prędzej do środka , bo mogę się jeszcze przeziębić. Spytałam czy jest Beata. Gosposia odpowiedziała mi, że jeszcze śpi. Weszłam po cichu po schodach i  uchyliłam drzwi. Zauważyłam , że moja siostra nie śpi tylko wpatruję się w jakiś nie określony punkt:
- Hej.. - Powiedziałam szeptem , a ta natychmiast odwróciła się moją stronę.
- Cześć.- Powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
- O czym tak myślałaś? - Zapytałam się , siadając obok niej na łóżku.
- O tobie.
- Czemu?
- Boję się o Ciebie. Cholernie się boję. - Położyła głowę na moich kolanach i zaczęła płakać.
- Ej.. Młoda... Weź nie płacz.
- Ale nie rozumiesz tego , że ja się o Ciebie boję. Że pewnego razu ten gnój może zrobić Ci coś złego.. Mało jest takich psychopatów? A  w ogóle jak tam? Rozmawiałaś z nim?
- Nie.
- Jak to nie?
- Nie spałam w domu.
- To gdzie?
- U takiego wspaniałego mężczyzny.- Beata podniosła głowę i wytrzeszczyła oczy.
- Jak to?
- Długa historia. Kiedyś Ci o niej opowiem. A masz jakieś moje ciuchy , bo muszę się umyć i naszykować do pracy.
- No pewnie , że mam.- Powiedziała już nieco bardziej radosna.

***

        Byłam już pawie przy drzwiach wejściowych, kiedy zauważyłam , że znad przeciwka zmierza w moją stronę znajoma twarz.
- Ty tutaj?
- Co za miłe spotkanie.- Uśmiechnął się.
- Nie myślałam , że będziesz pracował akurat w tym szpitalu.
-Oprowadzisz mnie później po nim?
- Oczywiście. To pewnie jesteś ty... - Zamyśliłam się, a Maks otworzył drzwi.
- Ale co ja?
- Nic, nic.
- No powiedz.
- Moja siostra wczoraj mówiła , że będzie tu pracował jakiś młody, przystojny lekarz...
- Uważasz , że jestem przystojny?- Powiedział uwodzicielskim głosem.
- Tak..
- Czy ja się tu komuś podobam?
- Ale dlaczego od razu podobam? Jesteś przystojny i opiekuńczy...
- Bo widzę jak na mnie patrzysz.- Uśmiecha się.- Kolacja?- Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo zrobił to za mnie.- Tak? To wspaniale. Widzimy się o siódmej. Pod szpitalem.- Zostawił mnie samą z natłokiem myśli na środku korytarza. Może ja naprawdę się w nim zakochałam? Ale czy to możliwe , żeby człowiek zakochał się tak od pierwszego wejrzenia? Zastanawiałam się nad tym dosyć długo, ale w końcu nadszedł czas pracy... Tu nie można być rozkojarzonym...
    Dyżur nie zaliczał się do tych najgorszych. Tym bardziej z perspektywą wspaniałego wieczoru.. Tylko co ja powiem Kamilowi? No ale on też mnie przecież zdradza.. Nie muszę mieć skrupułów... Wychodzę przed szpital i widzę go.. Stoi z bukietem róż koło swojego samochodu. Podchodzę powoli do niego i delikatnie się uśmiecham:
- Hej. - Po czym przelotnie musnęłam jego policzek..
- Możesz jeszcze raz? Bo nie usłyszałem...
- Wariat..
- Możesz mi mówić po imieniu. Proszę.
- Zastanowię się.
- Wsiadaj. Zabieram Cię.
- Dokąd?
- Tajemnica.
   Podczas jazdy nie odzywamy się do siebie, ale cały czas ktoś rzuca sobie ukradkowe spojrzenia. Nagle podjeżdżamy pod jego dom... Zaskoczył mnie. Myślałam , że gdzieś pójdziemy. Wchodzimy na górę, a moim oczom ukazuje się nakryty stół z przeróżnymi potrawami.
- Nie mówiłeś , że lubisz gotować.
- Nie było okazji. Siadaj.
- Wygląda smacznie.
- I mam nadzieję , że będzie tak również smakować.

 - Pyszne.
- Dziękuję bardzo.
- Dlaczego ty się tak  w ogóle o mnie troszczysz?
- Bo mi się podobasz.. Nie ukrywam tego.
- Mam męża. Ale rozwodzę się.
- To dobrze. Po tym rozwodzie ktoś będzie musiał się tobą zaopiekować.
- Znakomicie sobie poradzę.
- Nie wątpię. Ale służę pomocom. Chodź do salonu.
- Maks... Dziękuję.
- Już Ci mówiłem , że nie ma za co.- Odpowiedział siadając obok mnie na kanapie.
- Jest.- Zaczęłam zbliżać swoją twarz do jego. Wtedy to nie byłam ja coś mną kierowało. Delikatnie go pocałowałam , a on odwzajemnił pocałunek.
- Yyy.... Na czym skończyliśmy?- Zapytał się kiedy odsunęłam się od niego na minimalną odległość.
- Nie mam zielonego pojęcia. Przy tobie wariuję.
- Ja tak samo- Przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Nie opierałam się.Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam rozpinać guziki od jego koszuli. On rękoma przycisnął mnie do siebie.. Było tak wspaniale. Nagle zadzwonił telefon.
- Przepraszam.
 Spojrzałam na wyświetlacz. To mój mąż.
- Cześć.
- Alicja! Gdzie ty do cholery jesteś?
- Nie twoja sprawa.
- Co?! Jak ty się do mnie odzywasz.
- Widzimy się jutro popołudniu.Cześć.
Wróciłam do Maksa i usiadłam obok niego. Maks powiedział , że chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o mnie.. Zaczęłam mu opowiadać, a później przyszła kolej na niego.. Po skończonej opowieści, zasnęłam wtulona w jego ramiona. Jednak tego wieczoru nie dokończyliśmy, tego co zaczęliśmy...

środa, 5 lutego 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.2



                              Koszmar za koszmarem i nagle szczęście...cz.2

 
       - Alicja ! - usłyszałam kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki.
- Heeejjjj.- Powiedziałam przeciągle.
- Dziewczyno dzwonie do Ciebie od wczoraj wieczora, a ty w ogóle nie odbierasz. Myślałam , że coś Ci się stało.
- Beata. Nie denerwuj się. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- To dlaczego nie odbierałaś?
- Długa historia.
- To przyjdź do mnie i wtedy porozmawiamy.
- Dobra. Bedę za 20 minut.- Rozłączyłam się.
 Wstałam z łożka i poszłam po cichu na górę.Weszłam na palcach do garderoby tak aby nie obudzić Kamila i wzięłam najpotrzebniejsze części garderoby. Udałam się do łazienki i dokładnie zamaskowałam siniaka.  Kiedy zakładałam kurtkę usłyszałam skrzypienie łóżka. Po cichu zamknęłam drzwi i jak najszybciej odjechałam.

***
- Hej.- Powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Cześć. Chodź siadaj.
- Idę , już idę.
- To co się takiego stało , że nie mogłaś wczoraj odebrać telefonu?- Zapytała się mnie moja siostra kiedy wygodnie usadowiłam się w fotelu.
- Kiedy przyszłam do domu, Kamil przygotował dla mnie kolacje.. I zabrał mi torbę wraz z telefonem. Przeprosił mnie za to co zrobił mi rano. Po zjedzonej kolacji, przenieśliśmy się do pokoju i wtedy mu powiedziałam, że chce wziąć rozwód. On starsznie się wkurzył i uderzył mnie w prawy polik.. Potem trochę na mnie pobluźnił i poszedł spać na górę. Ja też poszłam spać i po prostu  nie słyszałam telefonu.
- Dobrze zamaskowałaś tego siniaka bo ledwo go dojrzałam- Uśmiechnęłam się lekko.- Ala.
- Hm?
- Bardzo dobrze zrobiłaś- uśmiechnęła się.- Może pomogę Ci jakoś złożyć papiery?
- Nie , nie poradzę sobie.Tylko chciałabym , żebyś jutro czy pojutrze poszła ze mną do domu i wtedy ja z nim będę rozmawiać , a ty po prostu będziesz stać obok. Przy tobie mnie nie uderzy.
- Oczywiście. Nie ma żadnego problemu.
- To ja już pójdę.- Nie pewnie wstałam i lekko ugięły się podemną nogi. Zbagatelizowałam to i ruszyłam dalej.
Wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi. Przy półce na buty zobaczyłam jakieś damskie kozaki. Na pewno nie moje. Zdziwiłam się. W salonie ani w kuchni nikogo nie było. Skierowałam sowje kroki na górę, To co zobayczyłam przerosło mnie. W moim własnym łóżku leżała jakaś obca baba z Kamilem. Oboje na pół rozebrani. Z hukiek zamnknęłam drzwi i wybiegłam przed dom. Co za dureń. To , że mnie bił to inna sprawa... Ale... Żeby mnie zdradzał... Tego już był za wiele... Telefon i torbę zostawiłam w domu... Ruszyłam przed siebie. Spacerowałam uliczkami ciemnego Torunia układając sobie wszystko w logiczną całość... Bogaty, z dobrą pracą i naiwną żoną... Właśnie takie typy zdradzają najczęściej.. Była może dwudziesta pierwsza, kiedy dotarłam nad most.. Skoczyć? Bez sensu... Ale to załatwiło by moje wszystkie porblemy.... Wychylałam się raz mniej , raz więcej przed barierkę... Wtedy chciałam popełnić samobójstwo.. Wychyliłam się mocno i podskoczyłam lekko nogami... Nagle poczułam uścisk w pasie i jak ktoś stawia mnie ziemii... Bladą twarzą odwróciłam się do nieznajomego... Miał przerażone oczy, nie mniej jak i ja.
- Co Pani chciała zrobić?
- Sama nie wiem... Do widzenia...
- Nie, nie, nie nigdzie Pani w takim stanie nie puszczę..
- Niech mnie Pan zostawi. - Powiedziałam nico głośniej i zaczęłam się wyrywać.
- Spokojnie.Ja chcę tylko Pani pomóc.
- Ale ja nie potrzebuje Pana pomocy!.- Poczułam jak przyciągnął mnie do siebie, i wtulił w swój tors. Zaczęłam płakać w rękach nieznajomego.. Po paru minutach czując , że powoli się uspokajam, odsunął mnie od siebie i złapał za rękę.. Zaprowadził mnie do jakiegoś domu... Jak na samotnego mężczyznę , potrafi sprzątać.
- Dziękuję.- Powiedziałam nieśmiało.
- Za co?
- Za to , że nie pozwolił mi Pan skoczyć.
- Wie Pani, jako lekarz , nie mogłem pozwolić na to , aby Pani skoczyła.
- Jest Pan lekarzem?
- Tak a co?
- Nic.. Ja też..
- Naprawdę?
- Tak.
- Może przejdziemy na ty?
- Alicja.- Wyciągnęłam rękę spod koca , którym mnie wcześniej okrył.
- Maks. Miło mi.
- Mnie również.- Nagle oczy zaczęły wypełniać się łzami.
- Nie płacz... Ej..- Przytulił mnie do swojego torsu , pocałował w głowę i powiedział , że wszystko będzie dobrze.... To było takie... Takie.... Wspaniałe uczucie...

sobota, 1 lutego 2014

Koszmar za koszmarem i nagle szczęście... cz.1

     

                             Koszmar za koszmarem i nagle szczęście... cz.1

               - Alicja!- Krzyknął rozzłoszczony Kamil.- Dlaczego ten obiad jest w połowie zimny?- Przeniósł wzrok na mnie.- Czy ja mówię do ściany?
- Odgrzewałam Ci obiad pół godziny temu, ale nie przyszedłeś zjeść tylko grałeś na komputerze.. Wczeniej był ciepły..
- Ale teraz jest zimny...
- Ja zrobiłam co mi kazałeś. To ty nie przyszedłeś w po..- Nie zdążyłam dokończyć , bo zobaczyłam jak nowiutki talerz z czystej, białej porcelany roztrzasnął się na ciemnych panelach...- Przepraszam... - powiedziałam cicho.
- Idę zjeść do restauracji...
    Zaczęłam sprzątać, jedzenie z podłogi... Oraz rozlany kompot na stole... Wiem... Wiem... Nie powinnam być z Kamilem... Ale ja go kocham... Mimo tego, że codzienie gdzieś mam nowego siniaka... Powoli staje się to dla mnie męczące... Ale dam radę... Wytrzymam... Jestem silna.. Kiedy już posprzątałam , zaczęłam nakładać na siebie dość dużo makijażu, aby przysłonił fioletowe miejsce koło ucha...W końcu za godzinę zaczynam pracę... Przecież tylko tam udawało mi się trochę odetchnąć po domowych przeżyciach... Z mężem. On nie pracuje w szpitalu. Jest znanym w Polsce prokuratorem. O moich problemach wie tylko i wyłącznie moja siostra. Domyśliła się pewnego razu, kiedy przyszła do mojego domu bez zapowiedzenia... Wtedy zobaczyła świeżego siniaka pod prawym okiem. Nie mogłam udawać, że nic się nie stało. Znała mnie jak nikogo innego.. Ja nie umiem jej oszukać...
Wychodzę na dwór... Rześkie , zimowe powietrze wspaniale mizia mnie po twarzy. A słońce przyjemnie oświetla twarz.... Wkładam okulary i ruszam przed siebie....Do szpitala mam niecałe dziesięć minut drogi, więc nie będę odpalała samochodu... Świeże powietrze bardzo dobrze mi zrobi...
Dochodzę już powoli do szpitala... Z naprzeciwka wychodzi mi Beata..
- Cześć siostra.- Mówi.
- Heeejjj....- Ogląda mnie uważnie z każdej strony...
- Alicja.... No nie, znowu?
- Co?
- Co, co.... Kolejny siniak... Mówiłaś, że spróbujesz z nim porozmawiać..
- Beata. Ja go kocham... A rozmawianie z nim to już w ogóle inna bajka...
- Ale siostra... On Cię biję...
- Na razie daje radę... Gdybym teraz gdzieś z nim poszła zepsułabym mu karierę zawodową... I tak nie będą mi wierzyć... Jest światowej klasy prokuratorem... Co ja mam za szanse?
- A ty jesteś lekarzem... Ty go nie kochasz... Widzę to...Po prostu nie chcesz od niego odejść bo boisz się, że zostaniesz sama...
- To nie jest tak..
- A właśnie , że tak...- Otwieram moją szafkę i zaczynam się przebierać.- Właśnie Ci, powiem  , że nie musisz zostać sama...- W połowie zakładania kitla wychylam się zza szafki i z nie dowierzeniem patrzę na nią..
- Co ty w ogóle mówisz?
- Jutro zaczyna tutaj pracę nowy chirurg... Ładny... Widziałam Go... I jest bez obrączki..- Uśmiecha się..
-  Jutro mam wolne.A może jest zaręczony?
- To poznasz go pojutrze. I na sto procent wiem ,że nie jest zaręczony.
- Skąd to wiesz?
- Mam znajomości. - Uśmiecha się tajemniczo.
-Idę na SOR. Pa.
- Pa.

***

 Dyżur mija mi spokojnie... Wracając do domu zastanawiam się, czy Beata czasami nie ma racji... Może ja naprawdę go nie kocham... Tylko udaje... Sama już nie wiem.... Nie umiem sama siebie w tej całej sytaucji odnaleźć...  Zmieniłam się przy nim...
Owieram furtkę... Widzę, że w kuchni świeci się światło... Już na samą myśl o tym , że on tam jest mam dreszcze.. Beata ma rację... Jestem tego pewna... Muszę mu tylko to jakoś powiedzieć... Że chce z nim wziąć rozwód... Boję się... Władam klucze do zamka... Jak zwykle nie trafiam za pierwszym razem... Słyszę, że coś robi w kuchni... Ciekawe co? Zdejmuję buty i rozpinam płaszcz... Widzę nakryty stół i parę potraw... Zaskoczył mnie...
- Pani siada.. - Uśmiecha się do mnie i zabiera torbę..
- Co to?
- Chciałem Cię przeprosić... Za dzisiaj... Źle postąpiłem....
- Dobrze , że doszedłeś do tego..
- Wiem, wiem... Jestem idiotą... Mam taką wspaniałą żonę,a ja tego nie doceniam. Jedz bo ostygnie...
"I co? Co ja mam mu teraz powiedzieć? Nie mogę teraz... Zranię Go...'
Kiedy siedzimy w salonie na tapczanie postanawiam zaryzykować:
- Kamil... Muszę Ci coś powiedzieć..
- Co takiego?
- Musimy wziąć rozwód...
- Co?!- Podbiega do mnie i znów nie panuje  nad swoimi emocjami...Udrza mnie w twarz i idzie na górę- Dziwka i szmata z Ciebie!- Krzyczy. Udaję się do łazkienki... Kolejny siniak na środku twarzy... Świetnie.... Na pewno dzisiaj nie będę z nim spać... Szykuję sobie pościel i kładę się na sofie... Wczesnym rankiem budzi mnie dzwoniący telefon...