Nasze kontakty z Alicją poprawiły się. Jest dobrze.Nadszedł dzień operacji. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani. Podnoszę Alicję na duchu mówiąc jej ciepłe slowa.Operacja się rozpoczęła idę na dwór przewietrzyć złe myśli. Widzę tam Maksa i Elżbietę. Również są poddenerwowani. Z Maksem odpuśiłam. Widzę ich relacje z Alicją, ale nie przejmuję się tym. Na razie nie szukam damsko - męskiej relacji. Ne ma takiej potrzeby.Nagle przez okno widzimy , żę pięlęgniarki biegają w tą i zawracją. Coś jest nie tak. Biegniemy doszpitala. Widzimy przed salą zamieszanie. Alicja. Słeszę tylko te krzyki. Wchodzę tam. Widzę przez szybę i słysze krzyki. Migotanie komór.... Zatrzymanie krążenia....Jest tętno... Wszystko mi się miesza. A co jeśli ona umrze....Nie.. Trzeba mieć wiarę. Trzeba wirzyć. Będzie żyła. Widzę jak Maks wbiega na salę operaycjną i robi masaż. Jest.... Tętno...Udało się.. Zaczynają ją zszywać.Oddycham z ulgą...
Udało mi się tylko tyle napisać. A już jutro startuje opowiadanie Marysi, której strasznie dziękuję. Dzięki niej nie będzie tu tak pusto a ja przez ten czas postaram się dokończyć swoje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz